Hotel Vestina Wisła, Wisła
Wielkie oczy Agnieszki Lorek – wystawa obrazów malarki w hotelu w Wiśle
Przyjazd
Wyjazd

Wielkie oczy Agnieszki Lorek – wystawa obrazów malarki w hotelu w Wiśle

27 października 2022

Upadek – to słowo, które swoim dosadnym brzmieniem doskonale opisuje historię drogi artystycznej Agnieszki Lorek. Czasem, by odkryć swoją prawdziwą naturę, potrzeba mocnego życiowego tąpnięcia. Tak było w jej przypadku. Dziś obrazy jej autorstwa możemy oglądać w hotelu Vestina w Wiśle. 


O pierwszych krokach w malarskim świecie rozmawiamy z artystką samoukiem, której obrazy i typowe dla jej prac wielkie oczy cieszą się dużym uznaniem i popularnością na internetowych grupach artystycznych. Obrazy możemy zobaczyć na żywo w Galerii Opus Unicus, w Domu Aukcyjnym Black Art i oczywiście w hotelu Vestina w Wiśle

Maluje Pani od niedawna, a początki Pani pasji można nazwać niecodziennymi i nie należącymi do przyjemnych. Opowie nam Pani, jak to wszystko się zaczęło?

Agnieszka Lorek: Sztuka towarzyszy mi od zawsze, jednak dopiero niedawno, pod koniec 2020 roku, zaczęłam malować swoje obrazy w ramach art therapy. Tak potoczyło się moje życie, że nigdy wcześniej nie miałam okazji sprawdzić się jako artystka. Od zawsze byłam pracownikiem biurowym, pracowałam w egzekucji u komornika sądowego, potem wiele lat w HR, zajmowałam się aktywizacją zawodową niepełnosprawnych, rekrutacją i szkoleniami. Wszystkie moje prace były dość wyczerpujące emocjonalnie, więc odskocznią i sposobem na odreagowanie stała się aktywność fizyczna. Dzień bez 10 km przebieżki był dniem straconym, do tego dla równowagi joga. Lubiłam się fizycznie zmęczyć, spocić. Dać sobie w kość i poczuć jak puls łomocze po całym ciele. Nazwałabym to uzależnieniem od endorfin i dopaminy. Taki stały rytm życia, który znałam i praktykowałam od lat. 

Jednak jak to w życiu często bywa, stała jest tylko zmiana i na to zawsze możemy liczyć. O tej zmianie zaważył upadek. Upadek z jednego stopnia małej drabinki. Wróciłam z wakacji, zaczęłam nową pracę z dużą ilością obowiązków, ale mimo intensywnego okresu w pracy, który też wiązał się ze stresem postanowiłam przemalować kuchnię, jadalnię i przedpokój. Musiałam rozprawić się z emocjonalnym napięciem w jedyny sobie znany sposób, był nim wysiłek fizyczny. Wzięłam się za skrobanie ścianie ścian, przesuwanie mebli, szarpanie się z szafkami kuchennymi. Oczywiście wszystko sama, bo ja bohaterka nie muszę prosić o pomoc, samodzielnie ogarniam wszystko. Nie ważne, że czasami padam na twarz i nie mam siły wstać, ale przecież jestem taka dzielna i wszystko potrafię. I pod koniec właśnie tego projektu, już chyba z ogromnego zmęczenia, zeskakując ze stopnia drabinki, stopa ujechała na rozchlapanej farbie i skręciłam kolano. Tamta ja, nie znająca dla siebie litości, nałykała się środków przeciwbólowych i dokończyła remont. Stan kolana się jednak pogarszał: tak spuchło, że nie mieściło się w spodniach, ciężko było dojeżdżać do pracy z nie zginającą się nogą. Zaczęłam szukać pomocy u lekarzy. Pierwszy specjalista po rezonansie powiedział mi, że łąkotka jest zmiażdżona i chrząstka też nie wygląda dobrze – trzeba operować. Nie podzielałam jednak jego zdania, więc u drugiego specjalisty usłyszałam, że powinnam wypróbować terapię osoczem i kwasami hialuronowymi. Ale to nic nie pomogło, nadal kulałam. Zdecydowałam się na operację. Niestety okazało się, że zmiany są na tyle duże, że pomimo że mogę chodzić normalnie, to absolutnie nie ma mowy o powrocie do moich wcześniejszych aktywności. 

Brak ćwiczeń, czyli odcięcie od endorfin powoli lecz systematycznie powodował spadek nastroju. Pojawiła się bezsenność, problemy z koncentracją. Nie potrafiłam i nawet nie chciałam znaleźć niczego na zastępstwo. Tak kurczowo trzymałam się myśli o powrocie do aktywności, że podczas lockdownu kierowana szaloną, wyimaginowaną myślą kupiłam bieżnię. Ciągle łudziłam się, że może jednak nastąpi jakiś cud. I cud nastąpił, ale zupełnie inny. 
To, że bieżnia stała nieużywana powodowało jeszcze większy smutek i powolne zatapianie się w depresji. Żeby się temu nie poddać, postanowiłam wyremontować salon, bo przecież nie potrafię spokojnie usiedzieć na tyłku. Coś muszę robić i skoro jestem zamknięta w domu to chcę mieć ładnie. Jak zwykle drapanie, malowanie, tapetowanie. 

Na ścianach chciałam zawiesić jakieś plakaty z Ikei, ale okazało się, że sklep jest zamknięty. Nie mogłam jednak czekać, w ścianach sterczały już kołki pod obrazy. Wyciągnęłam jakieś stare zaschnięte farby i coś sobie tam namazałam, włożyłam te plakaciki w ramki i zawiesiłam. Na odbiór pokoju po remoncie przyszły moje bliskie koleżanki. Zaskoczone stwierdziły, że to jest dobre i muszę to pokazać światu. Wystawiłam na marketplace i sprzedałam w ciągu jednego dnia, potem kolejny i kolejny. Kolejnym znaczącym krokiem było pokazanie się na „Kultura w kwarantannie”. W ciągu 3 dni moja wielkooka, zła na cały świat dziewczyna miała ponad 1200 polubień i komentarzy oraz dużo propozycji kupna.
Mój syn założył mi profil na Facebooku, a ja dalej malowałam. Z czasem zaczęłam się rozwijać, mogłam już sobie pozwolić na profesjonalne farby, płótna i sztalugi. Nie mogłam przestać, dawało mi to ogromny upust emocji. Cała moja złość, poczucie niesprawiedliwości lądowało na płótnie. Kolory krzyczały, oczy straszyły. Każdego dnia byłam zdziwiona skąd to się wzięło, skąd ja tak umiem. Do dziś nie znajduję jasnej odpowiedzi. 
Podsumowując to wszystko, na odkrycie mojego malarskiego talentu miał wpływ upadek z drabinki, pandemia i depresja. Czyli trzy mocno negatywne wydarzenia. 

Patrząc na Pani pierwsze obrazy i porównując z tymi obecnymi widać, że główny nurt się nie zmienił, ale jednak progres jest bardzo widoczny.

Agnieszka Lorek: Malowanie daje mi ukojenie i odpoczynek od prozy życia. Wszystkie obrazy mają jeden niezmienny element: oczy, w których zamykam swoje emocje. Począwszy od bólu, lęku, smutku po siłę i okruchy radości.
W ostatnim czasie odważniej pokazuje obrazy w internecie. To bardzo miłe, gdy osoby, których prace artystyczne uwielbiam odzywają się do mnie z pozytywnym komentarzem. Niezwykle utalentowana malarka, dla mnie współczesna ikona surrealizmu, Małgorzata Bańkowska, pod jednym z moich obrazów napisała, że widzi mój progres i nie nadąża za moim rozwojem – to cieszy moje serce. Jakiś czas temu Dom Aukcyjny Black Art zgłosił się do mnie z propozycją wystawienia kilku moich prac. Galeria Opus Unicus sprzedała mój obraz do Kalifornii. W takich chwilach czuję szczęście i dumę. Bardzo cieszę się też na moją współpracę z hotelem Vestina. 
Do tej pory nie włożyłam żadnego wysiłku w promocję twórczości. Wszystko dzieje się samo i nadal jestem oszołomiona, że moje obrazy podobają się ludziom i są docenione przez profesjonalistów.
Odkryciem mojego talentu zainspirowałam też swoją bliską koleżankę do malowania. Tworzy piękne obrazy jako Art Karla Kraft.

Przewodnim elementem Pani prac są oczy. Skąd ta fascynacja? I jak określiłaby Pani swój styl?

Agnieszka Lorek: Zawsze podobały mi się oczy. Oglądając obrazy i zdjęcia przyglądam się właśnie oczom. To zwierciadło duszy, w nich jest wszystko. Przez oczy manifestujemy naszą duszę, emocje, nastrój. Za każdym nowym obrazem stoi ludzka opowieść. Natomiast kolory na moich płótnach to po prostu barwy, które lubię. Ktoś kiedyś pokusił się o ocenę mojego stylu i nazwał go etniczno-ludowym z elementami pop artu. Taka nowoczesna wersja ludowości.
Maluję jednak nie tylko dziewczyny o wielkich oczach. Cały czas odkrywam siebie. Dużym hitem jest dyptyk „Rykowisko”. Coś co stworzyłam trochę przypadkowo. Po wyrzuceniu telewizora na ścianie powstała luka. Chcąc ją zagospodarować, namalowałam sympatyczne jelonki, które podbiły serca wielu. Dla mnie to był bardzo krótki, radosny proces twórczy. Malowałam je kilka godzin, a duże obrazy najczęściej maluję 4 dni. Bardzo dużą popularnością cieszy się też inny dyptyk przedstawiający Nikitę i Stanisława, czyli moje koty. 
Każdy obraz to duże emocje, po skończonym malowaniu daje sobie dzień wytchnienia. Nie mogę przejść tak bez przerwy do malowania kolejnego obrazu, bo wydaje mi się, że przeniosłabym te emocje z pierwszego na drugi obraz. Malowanie to ciągły proces – myślę o nim przy płótnie, gdy budzę się rano, gdy zasypiam. Potrzebuję później wziąć dłuższy oddech, by stworzyć coś nowego.

Jakie ma Pani plany i marzenia? Co przyniesie przyszłość?

Agnieszka Lorek: Dopiero teraz jestem na takim etapie swojego życia, że nie boję się marzyć. Obrazy budzą emocje, nie pozostają bez echa, są jakieś. Chcę mieć piękną Galerię w Hotelu Vestina by cieszyć oko gości, być może jeszcze inne hotele będą zainteresowane moją twórczością. Chciałabym, by dla moich obrazów znalazło się miejsce w polskich galeriach na Pomorzu i oczywiście w innych częściach Europy. 

Zapraszamy na stronę artystki, na której szerzej można się zapoznać z jej twórczością.
 

 

Zobacz na mapie
Newsletter

Zapisz się na newsletter hotelu Vestina w Wiśle i bądź na bieżąco z promocjami i ofertami specjalnymi!

Aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie, Serwis wykorzystuje pliki cookies zapisywane w pamięci przeglądarki. Szczegółowe informacje na temat celu ich używania, w tym przetwarzania danych dotyczących aktywności użytkownika oraz personalizacji reklam, oraz możliwość zmian ustawień plików cookies, znajdują się w Polityce prywatności.
Klikając ZAAKCEPTUJ WSZYSTKIE, wyrażasz zgodę na korzystanie z technologii takich jak cookies i na przetwarzanie przez Renard sp. z o.o., Promenada Gwiazd 30, 72-500, Międzyzdroje , Twoich danych osobowych zbieranych w Internecie, takich jak adresy IP i identyfikatory plików cookie, w celach analitycznych i marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań, mierzenia ich skuteczności oraz przetwarzania danych użytkownika dla celów analitycznych). Zmiany ustawień plików cookies oraz szczegółowe preferencje dotyczące zgód możesz dokonać w ustawieniach.

Zarządzaj ustawieniami dotyczącymi prywatności
Niezbędne pliki cookies

Pliki cookies niezbędne do działania usług dostępnych na stronie internetowej, umożliwiające przeglądanie ofert lub dokonywanie rezerwacji, wspierające mechanizmy bezpieczeństwa, m.in.: uwierzytelnianie użytkowników i wykrywanie nadużyć. Te pliki są wymagane do prawidłowego funkcjonowania strony internetowej. Nie wymagają Twojej zgody.

Analityczne pliki cookies

Pliki cookies umożliwiające zbieranie informacji o sposobie korzystania przez użytkownika ze strony internetowej w celu optymalizacji jej funkcjonowania oraz dostosowania do oczekiwań użytkownika. Wyrażając zgodę na te pliki cookies, zgadzasz się na przetwarzanie danych dotyczących Twojej aktywności na stronie w celach analitycznych.

Marketingowe pliki cookies

Pliki cookies umożliwiające wyświetlanie użytkownikowi treści marketingowych dostosowanych do jego preferencji oraz kierowanie do niego powiadomień o ofertach marketingowych odpowiadających jego zainteresowaniom, obejmujących informacje dotyczące aktywności użytkownika, produktów i usług administratora strony i podmiotów trzecich. Zgoda na te pliki cookies oznacza, że Twoje dane mogą być używane do personalizacji reklam oraz analizy skuteczności naszych kampanii reklamowych.

Twoje preferencje nie zostały jeszcze zapisane